Alcudia- miłość od drugiego spojrzenia
Witam wszystkich na moim blogu poświęconym budowie domu Alcudia B.
Mam nadzieję, że moje wpisy okażą się pomocne, rozwieją wątpliwości lub przyspieszą podjęcie decyzji co do wyboru tego właśnie projektu.
Na początku kilka najważniejszych informacji o inwestorach ;)
Mam na imię Joanna i mieszkam w Czechowicach-Dziedzicach wraz z mężem Łukaszem (czyt. Staszkiem), który przeprowadził się do mojego rodzinnego domu z samej stolicy Śląska. Studiowaliśmy na tej samej uczelni, ale poznaliśmy się po skończeniu studiów w internecie (mąż zabrania o tym wspominać). Dorobiliśmy się dwóch absolutnie nieprzydatnych zawodów- artysta plastyk i etnolog, ale jednocześnie wielu praktycznych umiejętności, które pomagają nam w osiąganiu życiowych celów. Przez pierwsze lata znajomości szukaliśmy swojego miejsca na ziemi. Znajomość języków i podróżnicze dusze ciągnęły nas wciąż dalej i dalej. Przemierzyliśmy całą Hiszpanię, dotarliśmy do Afryki, otworzyliśmy sklep marzeń, nauczyliśmy się nowych przepisów kulinarnych, poznaliśmy o kilku Marokańczyków za dużo i....i po prawie dwóch latach zrozumieliśmy, że nasze serca należą do Śląska i jeśli mamy zbudować coś trwałego to właśnie tam. Po powrocie wzięliśmy ślub, otrzymaliśmy działkę od moich rodziców- 26 arów. I tutaj się zaczyna...
Wybór projektu wydawał się najtrudniejszą decyzją dotycząca całego przedsięwzięcia. Alcudia to pierwszy projekt który zwrócił moją uwagę. Ale wtedy (3 lata temu) pomimo tego iż niezwykle mnie intrygował to jednak wydawał się zbyt odważny surowy i przepraszam, że to piszę, ale w pewnym sensie brzydki. Odrzuciłam go w niepamięć poszukując nadal wymarzonego gniazdka. Mąż wiedząc, że nie podejmę złej decyzji pozostawił mi wolną rękę w spraw e wyboru. Problem pojawił się w momencie kiedy zrozumiałam, że w każdym typie domu potrafię znaleźć coś ciekawego i urzekającego, a plan zagospodarowania właściwie w żaden sposób mnie nie ogranicza. Przeszłam przez fascynację parterowymi bungalowami, piętrowymi miejskimi willami, nowoczesnymi domami z płaskim dachem, maleńkimi domkami w skandynawskim stylu, aż po (nie uwierzycie) domy dworki. Od codziennych poszukiwań w internecie, odłożonych setek projektów do zakładek, codziennych okrzyków: Stasiu znalazłam idealny dom!!! do wreszcie narysowania w przypływie nerwów własnego pomysłu na dom i kolejnych czterdziestu pomysłów na dom. Minęły trzy lata, wszystko zatwierdzone, a projektu brak. Zaczęłam myśleć w inny sposób, bo najwidoczniej do tej pory myślałam, źle skoro nie przynosiło to efektu. Po pierwsze zapytałam męża co musi znaleźć się w jego wymarzonym domu. Odpowiedź była natychmiastowa- duże okna, gabinet i miejsce na konsolę. Następne kryterium ważne dla mnie to przestronny salon gdzie zmieszczą się dwie sofy, duży stół na rodzinne biesiadowanie i otwarta kuchnia z wyjściem na taras. Potrzebowałam sporego pomieszczenia na firmę, garderoby (ok. 100 par butów ;)) ciekawej sypialni z widokiem na góry i dodatkowego pokoju gościnnego. Jeżeli chodzi o wygląd zewnętrzny to zrozumiałam, że dom musi wpisać się w okolicę i pomimo braku zakazu jednak nie wszystko wypada wybudować. Chciałam zatem, aby nawiązywał do śląskiej zabudowy tzw. familoków (tak wiem, że powiecie, że są paskudne, ale ja naprawdę uwielbiam Śląsk), miał bardzo prostą bryłę, trochę przypominał modne domy-stodoły (mamy taką prawdziwą XIX-wieczną stodołę za domem, ale zbyt dużą do zamieszkania) odważny, nietypowy, nowoczesny, ale na tyle tradycyjny aby nie wadził z kryształowymi żyrandolami i moją ukochaną rzeźbioną szafą po pradziadkach. Głównym elementem wymarzonego domu miała być jego nieograniczona otwartość na ogród. Kiedy postawiliśmy sobie takie wytyczne rozpoczęłam ponowne szperanie w internecie. Wróciłam do zakładek do samego początku... i oto stało się- miłość od drugiego spojrzenia ALCUDIA