Czekając na...
Mam nadzieję, że mnie jeszcze pamiętacie i z niecierpliwością czekacie na kolejne informacje z postępów w budowie. Upłynęło już wiele miesięcy od ostatnich budowlanych przechwałek. Kiedy Wy pracowaliście nad waszymi gniazdkami my niestety musieliśmy zrobić sporą pauzę głównie na gromadzenie funduszy. Dostałam nawet kilka wiadomości od zmartwionych blogowiczów dlaczego przestałam dodawać wpisy. Moi drodzy wracam do Was i już niedługo opiszę kolejne poczynania. Mało tego dodam, że sprawa została postawiona jasno: w tym roku zamieszkamy w naszej Alcudii.
A co wydarzyło się przez tych dziewięć naprawdę długich miesięcy? Po pierwsze posprzątaliśmy nieco budowę po zakończonych pracach oraz zagruntowaliśmy taras jakimś specyfikiem żeby nie chłonął wody. Później pojechaliśmyna bardzo długie i bardzo dalekie wakacje chociaż rodzina twierdzi, że gdy się buduje dom to trzeba się wyrzec wszystkich przyjemności i zmienić priorytety. Ja jednak twierdzę, że wyrwanie się na kilka tygodni z domu daje szansę popatrzenia z innej perspektywy na miejsce, w którym się żyje. Zawsze po powrocie bardziej doceniam to gdzie mieszkam, jak mieszkam i z kim. Poza tym budowa domu nie jest celem mojego życia, a jedynie czymś co ułatwi życie. Celem zawsze było i będzie odkrywanie niezwykłości świata i ludzi. Tym razem polecieliśmy do Wietnamu i Kambodży co ze względu na pochłonięty koszt znacznie oddaliło zakup naszych okien, ale mówię Wam to było warte każdych pieniędzy. Po powrocie długo jeszcze żyliśmy wrażeniami więc budowlany zastój na jakiś czas przestał nam przeszkadzać. Jesienią przygarnęliśmy dwa urocze koty, które bardzo skupiły naszą uwagę i świetnie wypełniły długie zimowe wieczory. Nowy rok rozpoczęliśmy z optymistycznym nastawieniem. Odnalazło mnie kilka osób, które również zastanawiają się nad budową tego samego domu. Wymieniliśmy nasze spostrzeżenia co pozwoliło świeżej spojrzeć na niektóre problemy, ale głównie skupiliśmy się na podkreśleniu walorów Alcudii, które pokrywają się zarówno w mojej opinii jak i w opinii poznanych osób. Szczególnie pozdrawiam Panią Sabinę :)
Początkiem wiosny nastąpił moment przełomowy, a mianowicie zaczęliśmy intensywnie poszukiwać okien. Przebrnęliśmy przez wycenę u kilku producentów. Ostatecznie za namową specjalisty, który zajmie się wykończeniami w naszym domu udaliśmy się do firmy Cyroń, gdzie uzyskaliśmy bardzo dobrą cenę. O oknach napiszę więcej gdy będą już zamontowane, co ma wydarzyć się prawdopodobnie w przyszłym tygodniu. Zapraszam do śledzenia, bo będzie na co popatrzeć :) Jesteśmy aktualnie w trakcie robienia wycen na poszczególne prace wykończeniowe oraz projektowania przyłączy. Po rozmowach z projektantem musiałam zmienić plany co do umiejscowienia kotłowni. Niestety musi zostać przeniesiona do pomieszczenia za pracownią co wiąże się z zainstalowaniem dodatkowego komina, który będzie przechodził przez taras, ale przynajmniej nie będą wprowadzane do domu żadne widoczne rurki z gazem. Powoli rozglądam się za deskami podłogowymi, przeglądam łazienki, drzwi, kuchnie i staram się jakoś wszystko uporządkować w głowie. Najtrudniejsze zadanie to żeby głos serca nie został zagłuszony namowami sprzedawców wciskających najpopularniejsze nowinki, z których „na pewno będzie pani zadowolona, wszyscy to teraz kupują”. Jak na razie udało nam się kupić pierwszy poważny sprzęt ogrodowy- kosiarkę. Trawa sięgała już po kolana. Kosiarkę przybliżę Wam w następnych wpisach. Miniony weekend spędziliśmy na targach meblowych i wyposażenia wnętrz w Katowicach. Bardzo chciałam wypróbować te wszystkie meble, które znam jak na razie tylko z internetu. Nazbierać podobnie jak na targach budowlanych pełną reklamówkę folderów i ulotek. Niestety jedyną atrakcją okazała się Pani gadżet i gigantyczne zapiekanki przy wejściu do centrum kongresowego. Wystawców zabrakło.
Ostatnie wydarzenie o jakim jeszcze napiszę to to, że udało nam się sprzedać prawie 2 palety pustaków do terivy, które zostały po błędnych obliczeniach specjalistów z hurtowni 3W. Nie chcieli przyjąć z powrotem nadwyżki pomimo tego, że przed zakupem przedstawiciel zapewniał o takiej możliwości. Zostałam więc z pustakami i z dwudziestoma zbrojeniami przypodporowymi. Pewnego razu przejeżdżał obok budowy pewien pan i zapytał czy mu odsprzedam pustaki. Spadł mi z nieba. Zostało mi jeszcze tylko to zbrojenie więc gdyby ktoś chciał to sprzedam za połowę ceny.
To już chyba wszystko o czym chciałam dzisiaj napisać. Czekam zatem dalej z niecierpliwością na okna.
Poniżej nasze słodziaki i kilka fotek z wyprawy :)
Komentarze